Konin – takie tam miasto w centrum Polski, dla jednych dziura, a dla Niego cały świat.
Widzę go po raz pierwszy…. Ja pracownik Fundacji od ponad 3 lat znam go z opowieści sprzed laty, kiedy jeszcze żył Doktor Piotr Janaszek. Grzegorz – bo tak ma na imię, każe na siebie mówić Parówa… Ksywka pochodzi z jednego z obozów w Mielnicy. Już na pierwszy rzut oka wydaje się być pozytywnym gościem, mimo choroby…. bo ograniczenia dla niego nie istnieją…
Jest sobotni wieczór. Parówa robi kawę dla siebie i dla mnie… Coś czuję, że to będzie długa noc… Z ogromną ciekawością czekam na jego opowieści, wspomnienia… Zamieniam się w słuch.
Był kwiecień 1990r. Pojechałem z mamą do Katowic po buty ortopedyczne – tam poznałem dziewczynę siedzącą na wózku, która również czekała do ortopedy. Podczas rozmowy dowiedziałem się o obozach nad Gopłem w Mielnicy. Na początku nie byłem chętny tam jechać, ponieważ nie potrafiłem sam się ubrać, najeść, natomiast moja mama po kryjomu wysłała zgłoszenie do Konina. Po 2 tygodniach przyszedł list informujący, że mam się zgłosić do Konina w wyznaczonym terminie. Zgodziłem się jechać, ale to był koszmar. Pod autokarem ujrzałem niepełnosprawne osoby, które głupio się cieszyły, a ja nie wiedziałem z jakiego powodu. Wsiadłem do autokaru i jadę… mijam pola i wioski, nikogo nie znam, boję się jak diabli! Po godzinie dojeżdżamy na miejsce. Wysiadam z autokaru i siadam na ławce, nie wiem gdzie jest moja walizka, nie wiem co ze sobą zrobić. Nagle podchodzi do mnie kobieta, przedstawia się jako Ula i mówi do mnie „cześć” – tu wszyscy jesteśmy na Ty – co mnie bardzo dziwi. Owa kobieta spytała, gdzie chcę mieszkać: w budynku czy w namiocie? Wybrałem namiot – pomyślałem że z namiotu łatwiej i szybciej ucieknę, bo dawałem sobie maksymalnie 2 dni. Dziś dziękuje Bogu, że wtedy nie było telefonów komórkowych, bo już by mnie tam nie było.
Pierwszy obóz minął spokojnie. Poznałem Ośrodek, ludzi i było przyjaźnie. Oczywiście już nie chciałem uciekać, przeciwnie, nie chciałem wracać do domu. W 1995r na obozie w Mielnicy poznałem Doktora Piotra Janaszka. Dni mijały pod znakiem radości, życzliwości, gitary i śpiewu do białego rana i innych rzeczy o których wiem tylko ja i Doktor Piotr
W Mielnicy wszyscy byli równi. Niezależnie od tego kim byłeś, byłeś człowiekiem..
Tak mijały lata. Stawałem się kimś ważnym w Mielnicy, nauczyłem się wielu rzeczy, a przede wszystkim samodzielności.
Rok 1998 – Mielnica rozkwitała jak jabłoń w maju. Pod koniec turnusu Doktor Piotr zaproponował mi stanowisko kierownika w Mielnicy. On we mnie uwierzył, jaki to był gość!
Jednak nic nie trwa wiecznie…wiadomość o śmierci Doktora Piotra przyszła tak nagle…Tego roku nie było Świąt, nie ubraliśmy choinki.. Nasze serca pękły… Mielnica oddychała jednym płucem..
Dziś jest rok 2025 a ja tu powróciłem… do Konina, do mieszkań treningowych Fundacji im. Doktora Piotra Janaszka PODAJ DALEJ, do Mielnicy i z łezką w oku wspominam te obozy, te ogniska i śpiewy do białego rana…
Projekt Dom Samodzielności jest finansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
