Karina: Dowiedziałam się o projekcie od mojej przyjaciółki, która była uczestniczką pierwszej edycji. Opowiedziała mi dużo dobrego, o tym miejscu i tak bardzo mnie zachęciła, że postanowiłam spróbować swoich sił. Moje starania nie poszły na marne, ponieważ po niecałym tygodniu od rozmowy kwalifikacyjnej dostałam wiadomość, że się tu dostałam. Przyjazd tutaj był dla mnie swego rodzaju wyzwaniem, które sobie postawiłam za cel. W podróży do Konina towarzyszył mi stres, który bardzo bliska osoba starała się pomóc mi zwalczyć. Kiedy dotarłam na miejsce lęk przed nieznanym i zmierzeniem się z nową perspektywą życia przez aż, a dla niektórych „tylko” pół roku nasilał się. Pierwszego dnia bardzo niepewnie podchodziłam do wszystkiego, raczej starałam się trzymać na uboczu i zdecydowanie obrałam stanowisko „obserwatora”. Jednak cały mój stres i lęk w szybkim tempie ulotnił się. Głównie za sprawą ludzi, z którymi mieszkam. Nie spodziewałam się takiej pozytywnej energii. Obawiałam się, że trafię na grupę snobów, aspołecznych alienów, a moi współlokatorzy okazali się być naprawdę fantastycznymi istotkami. Tyle mieszanki wybuchowej, to jeszcze nigdy nie miałam w jednym miejscu. Nasza ekipa bardzo szybko się zgrała. Każdy z nas jest inny, ale to jest fajne i dobre. Podoba mi się to, że wszyscy pomagamy sobie i opiekujemy się sobą nawzajem, jest podział obowiązków, nikt sobie nie wchodzi w paradę, a każda niesnaska mniejsza bądź większa jest wyjaśniana na bieżąco. Lubię wspólne gotowanie, sprzątanie, spacery i wieczorne granie we wszelkiego rodzaju gry i zabawy. Nie bez kozery naszym hasłem przewodnim jest „Wszystko w formie żartu :)” (słów autorem jest Bartek, czyli nasz naczelny dowcipniś), ponieważ poczucie humoru jest tu na porządku dziennym. Dzielę pokój z Paulą, która należy do osób zapominalskich, ale to w ogóle Jej nie przeszkadza w życiu codziennym. 😉 Nikt tak jak Ona nie potrafi się śmiać z własnego nieścięścia tudzież pecha. Najbardziej uwielbiam wieczory i poranki, bo codziennie kładę się i wstaję z uśmiechem na twarzy, a raczej głośnym śmiechem. Szybko okazało się, że razem z Paulą jesteśmy miłośniczkami muzyki, więc wkrótce wyrobiłyśmy sobie rytuał słuchania muzyki, którą obie uwielbiamy się ze sobą dzielić. Muzyka jak również śpiew i taniec towarzyszą nam od świtu do zmierzchu. Paula jest dla mnie największą niespodzianką, jeśli chodzi o pobyt tutaj. Co krok mnie częstuje asami, które kryje w rękawie. Najbardziej mnie zaskoczyła wieść, że uczy się na elektryka. SZOK! Patryczku pochodzi z moich okolic i jest fajnym kumplem, na którego można liczyć. Jest dla nas wszystkich pomocny, zupełnie bezproblemowy i do życia podchodzi na luzie, a ja takich ludzi uwielbiam, bo sama podchodzę do życia pozytywnie. Jestem bardzo zadowolona, że udało mi się tutaj dostać i mam przyjemność mieszkać z tak zabawnymi ludźmi.
Paula: Kiedy dowiedziałam się o tym projekcie, byłam mile zaskoczona i z wielkim entuzjazmem podjęłam wyzwanie uczestniczenia w Akademii, chociaż na samym początku miałam lekkie obawy, które szybko zostały rozwiane. Z racji tego, że jestem wnikliwym obserwatorem, nie omieszkałam i tym razem zaobserwować na początku zachowanie moich koleżanek i kolegów. Karina – niska, z oryginalną postawą, szybko przykuła moją uwagę, dlatego chciałam ją bliżej poznać. W dość krótkim czasie okazało się, że nadajemy na tych samych falach. Łączy nas chęć pomocy, poczucie humoru, zainteresowania i stale poznajemy się nawzajem. Bartek – jedna z ciekawszych osobowości, jakie spotkałam w swoim życiu. Na początku Jego wygląd i powaga lekko mnie przeraziły. Pierwsze co pomyślałam – terrorysta – syn Bin Laden’a, chociaż nazwisko sugerowałoby, że Husssein’a. Po jakimś czasie doszłam do wniosku, że jest całkiem sympatycznym człowiekiem. Czasem mi pomaga, jest opiekuńczy (jest moją podporą w autobusie). Widzę u Niego oznaki dobroci. Ku mojemu zdziwieniu wynikło, że oboje jesteśmy zodiakalnymi lwami, a mimo to fajnie się ze sobą dogadujemy. Patryczku – jest nieprzewidywalną osobą, z ogromnym poczuciem humoru. W pierwszej chwili zwróciłam najbardziej uwagę na jego śmiech, którym mnie zaraził. Jestem pełna podziwu, że wybrał tak ambitne studia, które z powodzeniem ukończył. Tak jak reszta nie odbiega od naszych relacji. Wszyscy się fajnie uzupełniamy i jesteśmy bardzo zgrana ekipą, z czego bardzo się cieszę. Najbardziej podoba mi się dostosowanie miasta do moich potrzeb (za wyjątkiem niektórych sklepów i punktów). Czuję, że podczas pobytu w tym miejscu doświadczę wielu przygód i wyniosę stąd sporo nauki na przyszłość.
Bartek: Kiedy dowiedziałem się o projekcie pomyślałem, że warto spróbować. Nic mnie w domu nie trzymało, jednak chciałem coś w swoim życiu zmienić głównie pod kątem aktywizacji w pracy. W planach mam pójście na studia, a że mamy dopiero marzec a Akademia trwa dokładnie do momentu rozpoczęcia roku akademickiego, pomyślałem „czemu nie?”. Po rozmowie rekrutacyjnej, gdy spojrzałem na inne osoby ubiegające się o udział w projekcie, lekko się zaniepokoiłem, bo myślałem, że będę się tutaj czuł jak w szpitalu na rehabilitacji. Pierwszy dzień był pod znakiem zapytania i przebiegł on w formie analizy poszczególnych współlokatorów. Karina – mała, lekko pogięta, wydaje się dość w porządku, ale musiałem ją rozgryźć. Niesmak pozostał do dziś (WSZYSTKO W FORMIE ŻARTU :)). Paula – słyszałem o niej kilka dobrych słów, lecz na własnej skórze musiałem się przekonać, czy jest to prawda. Patryk – chodziak, ogarnięty, mówię sobie „spoko koleś, na pewno się dogadamy”. Takie jakie były moje obawy przed przyjazdem, tak szybko zostały one wykasowane z pamięci. Osobiście uważam, że jestem dość „nienormalny” (oczywiście w dobrym tego słowa znaczenia), tak ta cała trójka depcze mi po piętach i czuje Ich oddech na plecach (całkiem świeży, chociaż podarowałbym Im gumę do żucia). Wspólny język znaleźliśmy w jednej chwili. Żarty i dobra atmosfera udzielają się non stop i są jak grzyby po deszczu – wszędzie ich pełno. Warunki są fajne, ludzie bardzo sympatyczni, chociaż nie ukrywam, że czekam, aż zacznie się coś w końcu dziać konkretnego.
Patryk: Projekt Akademia Życia znalazłem w internecie. Siedząc dzień jak codzień przed komputerem, postanowiłem w końcu coś zrobić ze swoim życiem. Po studiach siedziałem rok w domu, ponieważ nie mogłem znaleźć pracy. Takie siedzenie w domu doprowadzało mnie do depresji. Wpisałem w google „praca dla osób niepełnosprawnych” wyskoczył mi link ze stroną o Akademii. Zacząłem czytać, zastanawiać się. Na początku myślałem „kurde, co ja przez pół roku będę robił”, bez kolegów, melanży, które tak lubię. W nocy długo o tym myślałem. Rozważałem plusy i minusy wyjazdu do Konina i wyszło mi więcej plusów. Rano włączyłem komputer i zarejestrowałem się do Akademii Życia. Po rozmowach kwalifikacyjnych stwierdziłem, że na pewno się tu nie dostane, bo większość osób, które tu przyjechały były na wózkach inwalidzkich. Jakie było moje zdziwienie jak zadzwonił Karol i powiedział, że spotkamy się na następną rozmowę tylko tym razem na pół roku. Obawiałem się jak każdy uczestnik tej edycji, ludzi nie mających poczucia humoru. Jednak po pierwszym dniu stwierdziłem, że ci ludzie są tak samo zabawni i znają się na żartach jak ja. Każdy tu sobie pomaga, nie kłóci się. Dogadujemy się w każdej kwestii. A miałem obawy, że będzie problem np. z łazienką 😀 Na dzień dzisiejszy nie mam żadnych zarzutów co do pobytu tutaj. Jedynie co mi się nie podoba to zdjęcia, które na okrągło ktoś robi, ale do tego też już pomału się przyzwyczajam. Zapomniałbym o najważniejszym wszyscy pracownicy tutaj są mega sympatyczni i mili i również jak moi koledzy i koleżanki znają się na żartach i mają świetne poczucie humoru.
To już prawie miesiąc, jak jesteśmy tutaj, a do tej pory wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Dowiedzieliśmy się, że w kuchni idzie nam całkiem dobrze, bo postawiliśmy od samego początku nacisk na współpracę. Poczyniliśmy pierwsze kroki na basenie, poznajemy miasto Konin, dzięki treningom orientacji w terenie oraz poruszaniu się komunikacją miejską, tym samym pokonując swoje lęki i słabości. Mieliśmy przyjemność gościć taką osobistość jak Pan Adam Bodnar Rzecznik Spraw Obywatelskich, który z zainteresowaniem pytał i słuchał nas, jednocześnie wprowadzając sympatyczny nastrój. Wywarł na nas pozytywne wrażenie i zechciał wpisać kilka miłych zdań do naszej kroniki, czym jesteśmy zaszczyceni. Mimo wciąż narastającej ilości zajęć staramy się znaleźć czas na przyjemności, dlatego w wolnych chwilach wszyscy staramy się aktywnie integrować chodząc na spacery, grając we wspomniane wyżej gry planszowe, organizując seanse filmowe, etc. Liczymy na to, że uda nam się osiągnąć zamierzone cele, że razem dotrwamy do końca edycji, i że nowi uczestnicy, którzy do nas dojadą w maju nie będą mieli problemu ze znalezieniem wspólnego języka i będą się dobrze w naszym towarzystwie czuć.