Jeszcze sześć lat temu wszystko było pewne i zwyczajne. Szkoła, wkuwanie, dla relaksu koszykówka i narty. Ucisk w lewym bucie był do zniesienia. Kilka lat później, pewnego ranka wstałem z jedną nogą drętwą. 1,5 roku temu usiadłem na wózku. Znudziło mnie powłóczenie kończynami. Na tym wózku wjechałem do „Akademii Życia”. A tam sprawili, że nie boję się na nim wjechać w przyszłość. przyznaje Bartosz Hollner
Problemy neurologiczne z moim rdzeniem kręgowym zaczęły ujawniać się w 2010r., kiedy miałem 17 lat. Najpierw wykryto na nim naczyniaka. Całe „wadliwe” naczynie z guzem poddano embolizacji, czyli wyłączono go z krwioobiegu. Tylko częściowo – żebym mógł, wprawdzie utykając, ale jednak chodzić samemu. Cztery lata później obudziłem się z jedną nogą drętwą. Diagnoza: zawał rdzenia kręgowego. To taki stan niedokrwienia podobny do udaru. Potem już było coraz gorzej.
Powoli przyzwyczajałem i siebie i bliskich, że pewnego dnia będę poruszał się na wózku. Najpierw używałem go na dłuższe dystanse. 1,5 roku temu, gdy coraz trudniej przychodziło mi prostować nogi, poruszać nimi i stanąć na nich, uznałem, że nie ma co już dłużej męczyć się z kulami i chodzikami. Przesiadka na „taczkę”, czyli wózek dokonywała się więc etapami i nie była szokiem. Jazdę na nim, balansu na kołach, zjeżdżania i wjeżdżania na schody i krawężniki nauczył mnie kolega. Opanowałem te sztuki w 1,5 godziny. Ubierania, rozbierania, przesiadania się z wózka nauczyłem się sam. Codzienne domowe czynności takie jak gotowanie i sprzątanie wykonywane na czterech kołach też nie sprawiają mi trudności. To fakt, rdzeń kręgowy mam cały, nie przerwany. Może kiedyś będę chodził. Ale dla własnego spokoju nie wiąże się z tą myślą.
Jakie było to moje życie „przed zawałem”? Pewne i zwyczajne. Liceum, studia geograficzne, narty, koszykówka. Szybko odkryłem, że ten ostatni sport można też uprawiać na wózku. Od konińskich koszykarzy – Mustangów dowiedziałem się o „Akademii Życia” – projekcie Fundacji im. Doktora Piotra Janaszka PODAJ DALEJ. Miałem się zapisać już w ubiegłym roku, ale zwyczajnie dopadł mnie leń. Odwlekałem, ale w końcu uległem. Skusił mnie rozbudowany system aktywizacji i staż zawodowy oferowany przez Akademię.
Kiedy nogi zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa przerwałem studia na wydziale geografii. Taki plan zaczął mi świtać, żeby zacząć od nowa edukację na Akademii Wychowania Fizycznego (AWF) w moim rodzinnym Poznaniu i zostać trenerem personalnym. Trener na wózku? Niemożliwe? Też mi się tak wydawało. Ale w „Akademii Życia” pokazali mi, że się mylę. Dzięki nim przeszedłem już odpowiedni kurs. Przede mną ostatnie egzaminy. Planuję kolejne szkolenia, m.in. z dietetyki, treningu funkcjonalnego i sportów siłowych osób niepełnosprawnych. Od września będę pracował w organizacji pozarządowej w Poznaniu, która będzie zajmować się sportem osób niepełnosprawnych. A na AWF-ie będzie otwarty właśnie taki kierunek. Będę więc mógł się dalej kształcić.
Co jest najlepsze w „Akademii Życia”? Dla mnie osobiście: zajęcia z języka angielskiego, bo w końcu ktoś mnie zmusił, żebym sobie przypomniał wszystkie czasy, basen – bo nauczyłem się pływać ze sztywnymi nogami oraz spotkania z ciekawymi specjalistami, np. fachowcem od ergonomii pracy i seksuologiem, no i oczywiście z ekspertami z mojej, sportowej branży. Ale zdecydowanie najlepsze w „Akademii Życia” jest to, że traktują każdego uczestnika indywidualnie. Wymyśliłeś sobie, że chcesz być cyrkowcem? Spokojnie – załatwią ci to.
Red. Magda Gajda
Zdjęcia: Marika Sypniewska
* * *
Jesteś osobą niepełnosprawną ruchowo?
Masz 18 – 25 lat?
Chcesz być człowiekiem niezależnym?
Wstąp do „Akademii Życia”!
Formularz rekrutacyjny do pobrania TUTAJ
Najbliższe rozmowy rekrutacyjne już w połowie września. Kolejne dopiero za pół roku!