Minął tydzień, od kiedy nasi chłopcy, Adaś i Marcin zakończyli Akademię. Odeszli z Akademii, ale nie z naszych serc i pamięci. Było tyle wspólnych, fantastycznych, zabawnych sytuacji, gdy np: Marcin mnie Gabrychę na angielskim wysmarował bitą śmietaną albo, kiedy Adaś zawsze nas straszył w najmniej odpowiednim momencie, co nas bardzo irytowało. Nie zostawałyśmy im jednak dłużne: ja czochrałam Adasia za tę jego grzywę, a Anita się z nim przekomarzała. Były też wzruszające chwile, takie jak wigilia, czy impreza pożegnalna dla chłopców. To takie fajne uczucie, gdy widzi się łzy wzruszenia u chłopców, którzy raczej nie okazują takich uczuć…
Marcin i Adaś są kimś więcej dla nas niż tylko „kumplami z Akademii”. Są jak nasi bracia, przyjaciele, mimo różnych zdań, poglądów zawsze znaleźliśmy jakiś kompromis. Teraz zostałam ja i Anita ze „starej grupy”. To my żegnałyśmy 5 osób i za każdym razem było tak samo smutno, przykro i żal. Tęsknimy za naszymi wygłupami, żartami za głośną muzyką z rana, za pieczeniem ciast z Małcinkiem, za tym, że gdzie się nie położył Adaś to spał „nasz śpiący Królewicz”.
Tego wszystkiego nam bardzo brakuje. Mamy nadzieję, że jeszcze się wszyscy spotkamy. SUPER BYŁO WAS POZNAĆ!!!
Ten tydzień był też tygodniem zmian. Ja przeniosłam się na dół, a Anita została u góry. Miałyśmy okazję zobaczyć, jak się mieszka samodzielnie i czy dałybyśmy sobie radę gdybyśmy same zamieszkały. Mi osobiście się podobało, sama odpowiadałam za porządek i za to, co gotowałam i kiedy gotowałam, nikt nie kontrolował.
Wiem, że są coraz większe szanse na to, że obydwie sobie w przyszłości poradzimy samodzielnie.
Obecnie czekamy na nowe osoby, które mają do nas dołączyć. Mamy nadzieję, że będą się z nami dobrze czuli.
Życzymy Wam wytrwałości. Trzymamy kciuki.
Gabrysia i Anita