Dość nieoczekiwanie znalazłam się w grupie szczęśliwców, w bardzo ścisłej strefie kibica – na Stadionie Narodowym. Mecz Polska-Rosja zapowiadał się bardzo ciekawie, poza tym miałam niepowtarzalną okazję zobaczyć ten wyjątkowy, choć przez sporą część społeczeństwa krytykowany obiekt. Zobaczyć „wyplatany koszyk" od środka i przeżyć wyjątkowe emocje – z takim nastawieniem podobnie jak prawie 56 000 osób przyjechałam do Warszawy.
Przez prawie półtora roku systematycznie spędzając, co drugi weekend w Warszawie miałam możliwość obserwowania jak postępują prace na budowie. Zza okna autobusu widać było, że to naprawdę jest budowlany priorytet. Presja czasu nakazywała szybkie tempo i wszystko wskazywało na to, że zdążą. A czego nie udało się dokończyć zawsze uda się zasłonić – to taka luźna dygresja z obserwacji miasta.
Wraz z Łukaszem, Adą, Sławkiem i Witkiem pojawiliśmy się w pobliżu stadionu już na 3 godziny przed rozpoczęciem meczu tak abyśmy mieli czas dokładnie go obejrzeć i poczuć atmosferę zbliżającego się meczu. Ogromna ilość kibiców: polskich, rosyjskich, niemieckich, włoskich i wielu innych narodowości napływała w kierunku stadionu ze wszystkich stron – bardzo czytelne wskazówki pozwalały bez problemu skierować się do wskazanego wejścia na stadion. Wejść tych jest w sumie 17. To ogromnie ważne biorąc pod uwagę, jaki to kolos. Przejście przez pierwsze bramki trwało krótko – sprawdzanie biletów, za nimi była już tylko kontrola – chyba żaden mecz nie był i nie będzie tak dobrze zabezpieczony. Obejrzano moje kule i już po chwili mogliśmy iść dalej.
Myślę, że na przeważającej większości osób stadion już z zewnątrz robił ogromne wrażenie – ogrom budynku, ciekawy kształt i wprowadzenie barw narodowych – uważam, że to świetny pomysł. Wspaniale wygląda podświetlony wieczorem – nie było chyba kibica, który oparłby się pokusie zrobienia sobie zdjęcia z nim w tle. Oczywiście my także się nie oparliśmy.
Aby dotrzeć do wejść trzeba podejść pod górkę dość niewygodny odcinek – osoby niepełnosprawne i osoby im towarzyszące mają możliwość skorzystania z tzw. Melexa. Skorzystaliśmy z takiej możliwości i bardzo szybko znaleźliśmy się u podnóża stadionu. Do wyznaczonego wejścia można dostać się zarówno wjeżdżając wyznaczoną trasą lub wchodząc po wygodnych schodach z poręczami w kilku miejscach. Plac przy wejściach zapełniał się dość szybko ludźmi, mieszały się nie tylko języki ale i kolory skóry. Większość obcokrajowców nosiła nasze barwy narodowe i podczas meczu bardzo dopingowali naszą jedenastkę. Dużą atrakcją była grupa „na szczudłach" oraz orkiestra. Ciekawymi występami skracali nam czas oczekiwania na rozpoczęcie meczu. Oczywiście jak wszędzie odbywał się tu także handel drogimi gadżetami na Euro.
Weszliśmy i ponownie zaskoczył nas rozmach stadionu. Przez szeroki hall dotarliśmy do tzw. dolnych trybun. Spojrzenie w dół na prawie pełne trybuny to niezapomniane wrażenie. Biel i czerwień szalików, koszulek, piękny dach, ogromne natężenie dźwięku i nastrój z jednej strony radości z bycia tu i teraz, a z drugiej oczekiwania na to, co za chwilę nastąpi.
Do rozpoczęcia meczu zostało już tylko 20 minut.
I tu niestety niemiłe zaskoczenie. Schody są, co oczywiste wysokie, ale też bardzo strome. Pomimo szerokości niemożliwe jest zamontowanie pośrodku barierki, ponieważ schody pełnią też funkcję drogi ewakuacyjnej. Po dłuższej chwili znaleźliśmy się w swoim ósmym rzędzie licząc od murawy – mieliśmy naprawdę fantastyczny widok. W czasie meczu dodatkowo można było oglądać akcję w zbliżeniach – na podwieszonych wysoko telebimach. Jeszcze kilka minut i stało się to, na co wszyscy czekali:
Stadion oszalał, meksykańska fala!
Każdemu, niezależnie czy jest zdeklarowanym kibicem czy tak jak ja ogląda mecze stosunkowo rzadko i to raczej naszej reprezentacji, udzieliły się emocje. Trzeba było mieć gardło w pełnej gotowości, bo od początku bardzo dopingowaliśmy naszych. Rozpoczęciu, wejściu zawodników na murawę towarzyszyły oklaski. Po odśpiewaniu hymnów obu reprezentacji piłka znalazła się w grze – bardzo niemiłym akcentem, przez media określanym, jako skandal były gwizdy podczas hymnu Rosji oraz niekiedy gwizdy i epitety niestety z obu stron.
Każdemu dobremu zagraniu Polaków towarzyszyło najczęściej skandowane: „Chłopaki, jesteśmy z wami!" oraz „Polska, gola!". Pierwsza bramka Rosjan i nieopisana radość wśród kibiców rosyjskich, którzy równie mocno wspierali swoją drużynę. My czekaliśmy na to, że wreszcie akcja pod bramką skończy się golem.
I tak się stało: Kuba Błaszczykowski, odśpiewanie hymnu, euforia, łzy i nadzieja, że to nie ostatnia bramka. Przecież "Chłopaki, gramy do końca" oraz „jeszcze jeden!".
Wreszcie ostatni gwizdek i remis 1: 1, choć każdy z kibiców chciałby więcej to i tak był to naprawdę dobry mecz. Trzykrotnie komunikat policji przypominał Rosjanom o pozostaniu po meczu w sektorach jeszcze przez 20 minut. Pod eskortą policji opuścili stadion. Na samym stadionie było bardzo bezpiecznie, dużo policji oraz ochrony. Niestety na mieście, w Stefie Kibica było inaczej.
My też po kilku minutach opuściliśmy nasz sektor, mieliśmy niewiele czasu, na miejscu zauważyłam sporą ilość punktów gastronomicznych, dalej znajduje się również galeria handlowa – po zakończeniu Euro 2012 stadion musi też przynosić zysk.
Toalety – są niedostosowane, osoba mniej sprawna ma już problem z wyjątkowo ciężko otwierającymi się drzwiami, w środku wąskie kabiny uniemożliwiające osobie na wózku skorzystanie z WC. W pierwszym rzędzie od góry zauważyłam jednego mężczyznę na wózku, pewnie większość osób niepełnosprawnych zdecydowała się jednak na sektor dostosowany – z windą, toaletami.
Będąc na stadionie mogłam na własne oczy sprawdzić, w jakim stopniu dostosowany jest cały stadion, a nie tylko wybrany sektor, przy którym znajduje się winda.
Panowie z ochrony bardzo chętnie udzielali informacji. Powrót w dół również Melexem, który podwiózł nas aż pod same bramki. Stamtąd już niedaleko do odnowionego dworca Szybkiej Kolei Miejskiej Warszawa – Stadion. Oszklone ściany to element liftingu, bardzo udanego zresztą, ale znacznie istotniejszy jest fakt, że od strony stadionu do dworca prowadzą wysokie schody z poręczą, a idąc wzdłuż stadionu przy wejściu do kas można skorzystać z ruchomych schodów oraz windy. Zresztą komunikacja działała bardzo sprawnie, organizacyjnie Warszawa poradziła sobie – ludzie wracali nie tylko ze stadionu, ale i ze strefy kibica czy wielu pubów. Komunikacja na mecz oraz powrotna była tego dnia bezpłatna i najwygodniejsza.
I jeszcze garść przydatnych informacji:
Wyremontowane dworce Centralny i Wschodni – są windy, ale nadal niestety „z przywołaniem"- numer do obsługi windy na Centralnym 606 113 561.
Wygodna kolejka SKM zatrzymuje się na wszystkich dworcach Warszawy oraz dojeżdża aż do Okęcia. Jedynym jej minusem jest konieczność przyciskania specjalnego guzika – drzwi szybko się zamykają. Dworzec SKM znajduje się w obrębie Dworca Centralnego jak i blisko Warszawy Wschodniej – na lewo od wyjścia z peronów.
Warszawa bardzo
się zmieniła – Euro 2012 stało się niesłychanie silną motywacją. Zachęcam, abyście sami przekonali się o tym – przed nami wiele meczów i innych imprez. W projekcie stadionu, jak słyszałam, obok toalet dla zawodników sprawnych są również te dostosowane. Dlatego można spodziewać się, że władze stadionu zakładają także organizację zawodów z udziałem niepełnosprawnych zawodników.
Relację ze Stadionu Narodowego przygotowała dla Was Anka Klechniowska